czwartek, 6 lutego 2014

9.

                                                           " Szykuj się, wyjeżdżamy "




Obolała poszłam do łazienki i oczyściłam wszelkie rany. Nie miałam siły na nic. Byłam przestraszona, ale i zdeterminowana, aby dowiedzieć się co jest przyczyną gwałtownej zmiany Justina. Kiedy chciał żeby nasze uczucie było poważniejsze był dla mnie miły, ale teraz drastycznie się zmienił. Powoli go nie poznaję.
                Brunetka leżała w ciepłym łóżku, a jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Jej sen był niespokojny przewracała się z boku na bok. Głośny trzask przy drzwiach sprawił, że Amanda zaczęła się powoli wybudzać ze snu. Hałas powtórzył się kilkakrotnie, co sprawiło, że nastolatka musiała wstać z łóżka i otworzyć drzwi, kiedy nacisnęła strachliwie na klamkę do jej mieszkania wparowała znajoma jej postać- Justin. Wiedziała, że ostatnimi czasy nie zaliczał się on do osób spokojnych, a w jej domu była tylko ona. Rodzice wyjechali w delegację, została skazana na siebie. Szatyn bez zbędnych słów udał się do pokoju brunetki, szturchając ją swoim ramieniem. Usiadł nerwowo na łóżku i czekał na jego dziewczynę, kiedy pokawiła się także ona w pokoju. Justin od razu przeszedł do rzeczy.
                - Wyjeżdżamy... Pakuj swoje rzeczy...- Jego spojrzenie było przepełnione gniewiem, a tęczówki ponownie przybrały ciemniejszy kolor. Brunetka wiedziała, co będzie to dla niej oznaczać, ale...
                - Nie mogę z tobą wyjechać, ja mam teraz...- Szatyn przerwał jej wypowiedź i przygwoździł ją swoim uściskiem do ściany.
                - Powinnaś wiedzieć, że nie znoszę sprzeciwu...- Wyszeptał tajmeniczym głosem, a jego ręce poluźniły się na talii brunetki. Skinęła głową i wyjęłam spod łóżka czarną walizkę. Justin obserwował każdy najmniejszy ruch Amandy. Był ciekwa, czy towarzyszka spróbuje mu uciec. Nie znał jeszcze charakteru dziewczyny tak dobrze, jak powinien. Nie wiedział więc, że przysporzy mu jeszcze sporo kłopotów. Walizka została zapełniona wszystkimi rzeczami brunetki. Szatyn uśmiechnął się zwycięsko an ten widok. Jego plan narazie szedł po jego myśli.
                - Jjj-ja... Naprawdę nie mogę wyjechać, moi rodzice... oni...
                - Załatwiłem to, wychodzimy...- Parsknął głośnie, na co Am tylko się wzdrgnęła. Co miał na myśli mówiąc, że wszystko załatwił? Rozmawiał z jej rodzicami? Masa pytań tworzyła się w głowie nastolatki, a ona na żadne nie potrafiła sobie odpowiedzieć. Nie chciała sprzeciwiać się chłopakowi, a więc zaczęła się bezwzgęldnie słuchać jego poleceń, nie wiedząc do czego one doprowadzą. Wsiadła do czarnego samochodu wraz z Justinem i ruszyli z piskiem opon. Nie miała pojęcia kto kierował pojazdem, ale w tamtej chwili najmniej ją to obchodziło. Bacznie się przyglądała zaciśniętej szczęce szatyna. Nawet kiedy był groźny, nie tracił swój urok. Jego twarz dalej była idealna. Chciała spróbować się do niego ponownie zbliżyć, ale dalej nie znała przyczyny nagłego wyjazdu i istnej zmiany chłopka, gdyby wiedziała na czym stoi nie próbowałaby, zapewne... Oparła swoją głowę na torsie chłopaka, a swoją drżącą ręke położyła na jego kolanach. Chłopak był zadowolony z jej gestu, ale nie podzielał się swoimi wewnętrznymi emocjami. Trzymał się twardo swojego nowego zamierzonego celu. Samochód kierował się na autostradę w niemiłosiernie szybkim tempie. Szyby auta były przyciemnione, tak że nikt z zewnątrz nie mógł zobaczyć pasażerów. W głowie szatyna było wszystko zaplanowane. Musiał się jak najszybciej dostać do Miami. Tam na niego czekało nowoczesne mieszkanie. Od teraz był innym człowiekiem, dosłownie. Zostawił swoją rodzinę, ale obiecał, że co miesiąc będzie im wysyłał pieniądze na konto. Pewnie jesteście zaniepokojeni? Jeżeli tak, to słusznie bo Justin właśnie dostał się w świat gangów i niebezpieczeństwa.
               
             Latarnie oswietlały drogę szatynowi. Chciał jak najszybciej dostać się do domu. Wiedział czym groziło późne przyjście. Postanowił iść na skróty, a więc skręcił w boczną alejkę, na której było z każdym krokiem coraz mniej światła. Powoli zbliżał się do wyjścia, ale na końcu zobaczył grupkę chłopaków. Nie mógł ich rozpoznać... Mieli ciemne ubrania i kaptury na głowach. Chciał zawrócić, ale postanowił, że będzie odważny, nie będzie uciekał od problemów teraz bedzie je rozwiązywał wszystkie po kolei. Szedł dumnie, myśląc, że mu się uda, a jednak... Najwyższy z grupy podszedł do niego i szarpnął go za ramię co sprawiło, że Justin wylądował na ścianie.
                - Jesteś synem tego pijaka Alfredo? – Spytał tajmeniczy na co szatyn tylko skinął głową.
- Twój tatuś zadłużył się nieco u nas... Co dla ciebie znaczy, że musisz oddać pieniądze i naczej, możesz szykować już pogrzeb dla nieg...- Na te słowa chłopak zadrżał. Nie nawidził swego ojca, ale był jego synem nie pozwoli przecież mu umrzeć. Musi ponieść odpowiedzialność mimo to, że nie do końca tego chce. Szatyn skinął do tajmniczego i czekał cierpliwie na rozwój wydarzeń. Grupa chłopaków wymieniła spojrzenia i przeszli do działania.
- A więc musisz iść z nami, spróbuj tylko jakiś sztuczek, a pożałujesz...- Justin zrozumiał te słowa i nie miał najmniejszego zamiaru sprawiać kłopotów. Poddał się całkowicie i posłusznie spełniał każde polecenia. Kiedy wkońcu dotarli do dzielnicy, o której istnieniu szatyn nie miał pojęcia atmosfera zaczęła się rozluźniać, chłopaki wymieniali zdania na temat przechodzących dziewczyn co w środku rozbawiło Justina, a z jego ust wydobył się cichy chichot. Cała grupa natychmiast odwróciła się w jego kierunku nie wiedząc co naprawdę go tak rozbawiło. Dla nich to zachowanie było na porządku dziennym, robili to poważnie z pełną premedytacją, czego szatyn nie wyłapał za pierwszym razem.
- Wesoło ci?- Zapytał jeden z grupy. Justin próbował zachować wewnętrzny spokój, ale na zewnątrz jego zdnerwowanie było widać na pierwszy rzut oka. Trzęsły mu się ręce, a wyraz twarzy pozostawiał wiele do życzenia.
- Bardzo...- Z satysfakcją stwierdził, że jego głos nie zadrżał tak bardzoo jak myślał. Kiedy grupa chłopców zaczęła stawać wokół niego, szatyn pożałował swoich słów, myśląc, że oberwie, ale ku zaskoczeniu z ich ust wydobył się niepochamowany chichot. Justin widząc, że nic mu nie grozi, także zaczął się śmiać widząc rozbawienie pozostałych.
- On jest niezły... Myśle, że... Mogłoby coś z niego być, oprócz syneczka tatusia...- Grupa ponownie zachichotała, a Justin nie wiedząc o co chodziło, postanowił drążyć temat, ale widząc po chwili ich poważne miny, zakmnął się w sobie.
- Sądzisz, że Bruce by się na to zgodził? – Mruknął jeden do drugiego, nie zwracając przy tym uwagi na szatyna.
- Tak sądzę, on lubi takich świeżych...
- Chcesz go teraz do niego zaprowadzić?
- A czy mam inne wyjście?- Blondyn pokiwał głową na wyraz zrozumienia. Grupa ponownie ruszyła w nieznajmomym kierunku Justinowi. Na dworze panowała całkowita ciemność, ale Justin czuł się niezmiernie pewnie w towarzystwie tej grupy.Nie wiedział co go czeka, ale był gotowy na wszystko. Całkowiecie zapomniał o swojej mamie i siostrze, teraz liczył się tylko on i jego przyszłość. Szatyn wraz z nowymi kolegami skręcili w ciasną alejkę, a chwilę potem znaleźli się w opuszczonym budynku. Wkońcu weszli do umeblowanego pomieszczenia, gdzie znajdował się szef, całego świata bandytów, o których Justin nie miał pojęcia. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna kazał opuścić pokój swoim kobietom, króre jeszcze niedawno siedziały mu na kolanach. Wszyscy usiadli na skórzanej kanapie, a wzrok prowadzącego utkwił na szatynie.
- A więc Marco przyprowadziłeś mi kogoś nowego...- Justin wiedząc, że chodzi o niego nerwowo spojrzał w kierunku lokowatego chłopaka, który próbował w głowie ułożyć sensowną wypowiedź.
- Mhmm... Tak on jest synem Alfredo, miał za niego spłacić dług, ale stwierdziliśmy, że stać go na wiele więcej...- Lokowaty poruszył zabawnie brwiami spoglądając w stronę Bruca- szefa- 
- A na jakiej podstawie stwierdziłeś coś takiego?- Marco wzdrgnął się na słowa Bruce, ale nie minęło kilka sekun, a znowu zaczął wyjaśniać zaistaniałą sytuację.
- Obserwowaliśmy go... Napewno by się nadał na nasz wyjazd...- Justin nie wiedząc o czym mówili był całkiem przerażony, nie chciał zostawiać Amandy, ale teraz widział, że to nie zależy od niego.
- Zajme się tym, jeżeli stwierdzę, że się nada to szykuj dla niego miesca, a teraz... Wy wychodzicie, a nowy... Zostaje.- Nastolatek zaczynał czuć się nieswojo, zaczął obmyślać drogę ucieczki, ale słowa Bruce uniemożliwiały jego działania.
- Posłuchaj młody chłopcze, nie wiem co moi ludzie w tobie widzą, ale chcą z tobą pracować, więc nie schrzań tego, wybierasz sam... Albo cierpisz tutaj za długi swojego ojca, albo... Jedziesz z nami Miami. Wybieraj oby szybko...- Szatyn nie chciał mieć nic wspólnego ze swoim ojcem, a tymbardziej cierpieć za niego, a więc jego decyzja była prosta.
- Jadę z wami, ale... Jest coś bez czego nie pojadę...-Bruce spojrzał zaskoczony na Justina. Nie sądził, że tak łatwo podejmie decyzję, nawet nie wiedział, że pakuje się w bezwzględny świat przestępców.
- Czego potrzebujesz, aby wyjechać z nami...?- Spytał zniechęcią. Nie mógł znieść, że nowy stawia mu warunki.
- Bez mojej dziewczyny, którą muszę zabrać ze sobą...-Na jego słowa z ust szefa wydobył się głośny chichot. Pokiwał ze zdumieniem głową i cicho powtarzał słowa „ dziewczyna”
- Jeżeli chcesz ją zabrać ze sobą to... Musi poznać panujące zasady, nie może wiedzieć dokąd jedzie, w jakim celu i z kim.... Musisz być dla niej bezwzględny inaczej... Ona zostaje, a ty także... Nie wypuszcze cię po tym, jak znasz nasze plany i naszą kryjówkę. Załatw sprawy z dziewczyną, a wyjeżdżamy za dwa dni. Teraz wypierdalaj... Mam coś ważniejszego na głowie... A i jak piśniesz słówko policji to prędzej czy później pożałujesz....
                 Chłopak nie zastanawiał się ani chwili dłużej. Wybiegł z budynku, szybko wracając na znajome mu tereny miasta. Wiedział, że jego życie i Amandy zmieni się do nie poznania, a on o wszystko zadba...

                                                                     ***
Pisząc ten rodział miałam wątpliwości, ale zostawiam go Waszej ocenie. Chciałabym, aby każdy kto przeczytał zostawił komentarz, ale to zależy od Was.
Starałam się.

13 komentarzy:

  1. Wow wspaniały juz nie moge sie doczekac następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. o ja nie spodziewałam się tego kompletnie...rozdział jest booski..czekam na kolejny..<333

    OdpowiedzUsuń
  3. blog byl romantyczny, a teraz co? straszny, oczywiscie pozytownie

    OdpowiedzUsuń
  4. swietny czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi sie podoba zmiana akcji z romantyka na takiego bad boy'a
      Mialam przestac czytac ale podoba mi sie
      tak trzymajj :) <3
      czekam na nn <3

      Usuń
  5. zajebisty ! *.* jestem strasznie ciekawa co będzie dalej .. czekam na next :) /@_TommoKiss

    OdpowiedzUsuń
  6. Omg! hfgduygfisd Fantastycznie <3
    http://change-them.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny jak wszystkie
    smuci mnie jednak to że coraz rzadziej dodajesz rozdziały na drugiego bloga

    OdpowiedzUsuń
  8. no, no, no .. podoba mi się :)
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem ciekawa co będzie dalej z nimi i co powiedział jej rodzicom,że sie zgodzili...
    Czekam na nn <3
    @scute4

    OdpowiedzUsuń
  10. boże czy On zdurniał czy jak? jeju w co się wpakował. Ciekawe co z jej rodzicami i czekam na nn @ilysm_jbiebs

    OdpowiedzUsuń